Szukaj...

czwartek, 13 stycznia 2011

Bo Kopciuszek musi swoje przejść - "Kwiat Pustyni"

Historia współczesnego Kopciuszka – somalijska dziewczynka ucieka od okrutnego ojca, aby po wielu dramatycznych przygodach zrobić światową karierę modelki. Historia, którą napisało samo życie.
Kiedy w wieku 13. lat Waris dowiaduje się, że zgodnie z wolą ojca ma zostać czwartą żoną znacznie od siebie starszego mężczyzny, decyduje się na ucieczkę. W środku nocy żegna się z ukochanym bratem i wykrada się z rodzinnego obozu. Samotnie, bez jedzenia i w sandałach pokonuje kamienistą pustynię, by dotrzeć do Mogadiszu, gdzie żyje rodzina jej matki. By ochronić dziewczynę, krewni wysyłają ją do pracy w somalijskiej ambasadzie w Londynie. Po latach, pełnoletniej już Waris, grozi deportacja. Ucieka więc jeszcze raz z pomocą wiernej przyjaciółki Marylin. W barze szybkiej obsługi, gdzie Waris znajduje zatrudnienie, zauważa ją sławny fotograf mody - Terry Donaldson. Dziewczyna waha się, czy przyjąć zaproszenie na sesję zdjęciową, ale ostatecznie postanawia spróbować. Od tego momentu, wszystko toczy się jak w bajce: Donaldson otwiera przed nią drzwi do kariery w świecie mody…

Jednak przesłaniem historii nie jest to, jak cudownie można spełnić swoje marzenia. Waris – czyli autorka powieści chciała przełamać temat tabu, jakim do tamtego czasu było obrzezanie młodych dziewczynek z Somali.
Mną osobiście właśnie bardzo dokładny opis procesu obrzezania wstrząsnął najbardziej. Także późniejsze komplikacje, jakie Somalijka przeżyła w związku z seksem i urodzeniem dziecka.

A co Wy myślicie o przemocy seksualnej wobec kobiet z państw (jak to się ładnie dziś nazywa) rozwijających się? A może nic nie myślicie? Czekam na komentarze.

Gdybyście chcieli dowiedzieć się czym jest obrzezanie z naukowego punktu widzenia, to tu zajdziecie więcej informacji: http://www.chirurgia-plastyczna.tv/zabiegi/obrzezanie

A poniżej fragment książki:
Siadłyśmy na chłodnej ziemi. Zrobiło się nieco jaśniej, lecz nadal ledwo można było odróżnić kształty. Wkrótce usłyszałam pobrzękiwanie sprzączek u sandałów znachorki. Matka zawołała ją po imieniu i dodała:
- Czy to ty?
- Tak, jestem tutaj - usłyszałyśmy, choć wciąż nikogo nie było widać.
Nagle, zupełnie nie wiem w jaki sposób, znalazła się tuż przy mnie.
- Siadaj! - popchnęła mnie na płaski kamień.
Żadnej rozmowy, nawet powitania. Żadnego tam: to może bardzo boleć, więc musisz być
dzielną dziewczynką. O, nie. Morderczyni od razu przeszła do rzeczy.

Matka ułamała kawałek wystającego z ziemi korzenia, ułożyła mnie na kamieniu, potem siadła za mną, przycisnęła moją głowę do piersi i otoczyła mnie nogami. Chwyciłam jej uda, a matka włożyła mi ten patyk do ust, mówiąc:
- Przygryź to.
Zmroziło mnie przerażenie, bo nagle pojawiła się przede mną wykrzywiona cierpieniem twarz Aman.
- To będzie bolało - wymamrotałam zza korzenia.
Mama pochyliła się i szepnęła mi do ucha:
- Wiesz, że nie dam rady cię sama utrzymać, więc bądź grzeczna, dziecino. Bądź
dzielna, a wszystko szybko się skończy.
Popatrzyłam między nogi i zobaczyłam, jak znachorka szykuje się do roboty. Wyglądała jak zwyczajna somalijska staruszka - barwny zawój wokół głowy, jasna bawełniana suknia - ale na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu. Patrząc na mnie tępym wzrokiem, sięgnęła do torby zrobionej z kawałka starego sukna. Śledziłam jej ruchy, bo bardzo byłam ciekawa, czym będzie mnie ciąć. Spodziewałam się jakiegoś wielkiego noża, ale ona wyciągnęła mały płócienny woreczek, wyłowiła z niego złamaną żyletkę i zaczęła ją dokładnie oglądać. Słońce było jeszcze pod horyzontem. Wokół nas pojawiały się już kolory i choć szczegóły obrazu były rozmazane, na wyszczerbionym ostrzu dostrzegłam zaschniętą krew. Znachorka splunęła na żyletkę i zaczęła ją wycierać o suknię. W tym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami - to matka przesłoniła mi je szarfą.

A potem dowiedziałam się, jak to jest, gdy ci wycinają część ciała. Słyszałam odgłosy tępego narzędzia rżnącego w tę i nazad moją własną skórę. Kiedy to sobie przypomnę, wprost nie mogę uwierzyć, że sama to przeżyłam. Zupełnie jakby chodziło o kogoś innego. Nie da się tego opisać słowami żadnego języka. To tak, jakby ci ktoś obcinał na żywca rękę albo nogę, tyle że ta ręka czy noga jest najbardziej czułą częścią twojego ciała. Mimo to nawet nie drgnęłam, bo pamiętałam o Aman i wiedziałam, że nie ma odwrotu. No i chciałam, żeby mama była ze mnie dumna. Siedziałam jak skamieniała, wmawiając sobie, że im mniej się będę ruszać, tym krócej to będzie trwało. W końcu jednak nogi przestały mnie słuchać i zadrgały niepokojąco. Zaczęłam prosić Boga, żeby się to wszystko skończyło. Wysłuchał mnie – zemdlałam.
Kiedy odzyskałam przytomność, zdawało mi się, że już po wszystkim, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Opaska spadła mi z oczu i zobaczyłam, że morderczyni zgromadziła przy sobie mnóstwo kolców z rosnącej w pobliżu akacji. Przekłuwała nimi to, co pozostało po zabiegu, a potem przeciągała przez dziury grubą, białą nić. Nogi miałam zupełnie odrętwiałe, ale płonący między nimi ból był tak silny, że chciałam umrzeć. W pewnym momencie doznałam uczucia, jakbym uniosła się nad ziemię. Ból został gdzieś pode mną: fruwałam ponad tą przerażającą sceną, obserwując kobietę zszywającą moje zmaltretowane ciało tulone przez biedną matkę. I wtedy poczułam niesamowity spokój - nic mnie już nie bolało i niczego się nie bałam.

Gdy otworzyłam oczy, tej strasznej kobiety już nie było. Chyba mnie przesunęły, bo leżałam na ziemi, obok kamienia. Moje nogi od kostek aż po biodra były związane szmatami tak, że nie mogłam się ruszyć. Rozejrzałam się, szukając matki, ale sobie poszła, więc leżałam samotnie, czekając, co będzie dalej. Obróciłam głowę w stronę kamienia: był zbryzgany krwią, jakby zarżnięto właśnie jakieś bydlę. Moje ciało, moja płeć, leżało tam, wysychając w słońcu.
Leżałam, patrząc na wznoszące się powoli słońce. Wokół nie było śladu cienia i fale żaru biły mi w twarz, dopóki nie przyszły matka z siostrą. Odciągnęły mnie w chłód i kończyły w milczeniu przygotowanie mojego legowiska. To także należało do tradycji: pod drzewem trzeba było zrobić chatkę, gdzie mogłabym odpoczywać i goić swe rany z dala od innych ludzi. Kiedy mama i Aman skończyły pracę, wciągnęły mnie do środka.

I zwiastun filmu:

7 komentarzy:

  1. Przerażające, nie mogę uwierzyć, że tak się dzieje w XIX wieku... Takie sytuacje nie powinny oczywiście mieć miejsca... to jak zabijanie części duszy, osobowości tych dziewczynek... Nie mogę sobie po prostu wyobrazić tego cierpienia, zwłaszcza psychicznego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy czytałam fragment tej książki to nie mogłam w to uwierzyć. To jest straszne. Jak tak można. Doprawdy zmroziła mnie ta opowieść. Dziwi mnie to, że matki tych dziewczynek na to pozwalają. Jedyne słowa jakie mi przychodzą do głowy to brak człowieczeństwa. Tak nie postępują ludzie, którzy mają serce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film. Coś strasznego...
    Kiedyś gdzieś przeczytałam, że kiedyś kiedyś obrzezano dziewczynki, by nie mogły czuć i czerpać przyjemności, bo wtedy mogłoby to być przyczyną zdrad swoich mężów. Hęęęę, chore...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam tą książkę i nadal jestem w szoku, że w ogóle można zrobić coś takiego własnemu dziecku. Ile z tych dziewczynek przy tym umarło. I

    OdpowiedzUsuń
  5. Wstrząsnął mną opis. Muszę to przetrawić.

    OdpowiedzUsuń
  6. A najstraszniejsze w tym wszystkim, że nikt tak naprawdę nie może pomóc tym dziewczynkom :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam jak czytałam tą książkę. Wstrząsnęły mnie dobitne i drastyczne opisy postępowania z tymi dziewczynami.Zainteresowanym mogę użyczyć egzemplarz :)

    OdpowiedzUsuń